Rozumiem. Więc moja historia jest taka, od 14 lat mam problemy z przełykaniem - do dziś dnia są one takie same. Po prostu czuję niewygodę w przełykaniu, nic nie boli, nie zadławiam się. 14 lat temu zrobiono mi po łepkach gastroskopie i rtg z barytem, skoncentrowano się wówczas na przełyku a problem był w gardle. Wówczas ze strachu przed zadławieniem przestałem jeść. Napisano, że jest ok w przełyku, że to nerwica lękowa, dali leki psychiatryczne i na lekach miałem w nosie to, wręcz prawie tego nie czułem, zacząłem jeść. I tak 10 lat na lekach przeciwlękowych, po 10 latach stwierdziłem, że to nie możliwe że tam nic nie ma i na własną rękę rozpocząłem diagnostykę. I ta też trwała, pojechałem do rzekomej najlepszej lekarz od dysfagii w Polsce, dr Czernuszenko, ta nic nie stwierdziła i zrzuciła na nerwice. I tak mnie wszyscy mieli za psychicznego, że się boje tylko i to mi się wszystko wydaje. Wszystkie wizyty były prywatne, wszelkie badania też, wydałem z 20 tysięcy. Byłem u 40 lekarzy, neurologów (10) (bo podejrzewali mi SLA, czy SM), laryngologów (14), gastrologów, psychiatrów, rehabilitantów. Byłem poddany ogromnej ilości testów diagnostycznych, badań, także neurologicznych. W 2016 u jednego z laryngologów wyszło na obrazie przez kamerkę wsadzaną w gardło, że jak skręcam głowę w lewo to nagłośnia mi się pionizuje - a powinna być pozioma, machnięto ręką - ot taka uroda, "jesteśmy asymetryczni". A ja mam właśnie główne problemy z jedzeniem gdy mam głowę w lewo, trochę jak prosto a jem dobrze jak mam głowę skręconą w prawo. I znowu sprawa utkwiła - no tak, jestem asymetryczny to po co ja kombinuje, "proszę nauczyć się z tym żyć". Następnie w badaniu rezonansu szyi, napisano mi,że wszystko ok, brak patologii w obrazie. Był bez kontrastu bo się bałem kontrastu (alergik). Sam na tym obrazie znalazłem małe coś co było uszypułowane, okrągłe, 1,5 cm wielkości przy chrząstce tarczowatej. Poszedłem do 4 laryngologów i każdemu to pokazałem, każdy machnął ręką, że to pewnie chrząstka nalewkowata się tak układa, mogą być asymetryczne stąd po lewej stronie nie widać. I z tym zostałem też wariatem. Zrobiłem na własną rękę znowu RTG z piciem papki barytowej i tam wyszło, że ja połykam wszystko lewą stroną. Nie widzą na obrazie nic co przeszkadza, nic nie stoi jako przeszkoda, dziwny przypadek. Doprosiłem się po 12 latach moich problemów o videofluoroskopie, tam w ruchu już było widać że znowu połykam lewą stroną (to daje uczucie niewygody). Ale lekarze znowu - "połyka lewą stroną ale przecież nic tam nie ma", nerwica. Po roku kolejnym, zachorowałem na cukrzyce. Poszedłem do szpitala do Goleniowa, tam stwierdzono, że nie mam podejrzewanej cukrzycy typu II, tylko cukrzyce typu I lada, dostałem insuline (acha mam też astme od lat). Główna ordynator szpitala przyszła do mnie z pytaniem "czy mam jakiś problem?, bo słysza że mam kłopot z jedzeniem". A ja że tak, no i wywiad i od kiedy i t d. Że zadzwoni do laryngolog znajomej, tamta po rozmowie telefonicznej z tą profesor podejrzewała że źle mi się wykształciła chrząstka tarczowata, że to taka zmiana rozwojowa co powstaje u młodych chłopaków w wieku 21 lat - wtedy się kończy wzrost chrząstki, i u mnie coś musiało pójść krzywo. A ja właśnie od 21 roku życia to mam. Zrobiono mi tomograf - bez kontrastu szyi. Wyszło, że zmiana 7x9 mm która może być chrzęstniakiem (łagodny), chrzęstniakomięsakiem (złośliwy) lub zmianą po przebytym urazie. Doktorka wsadziła mi palce głęboko w gardło i zaczęla to macać. I mówi, jak nic jakaś chrząstka. I że jeżeli to rak to trzeba będzie wycinać a przecież z tego co wiem, nie można wyciąć kawałka tylko utną mi całą krtań. Po tych 14 latach pełnych lęku, wyczerpany psychicznie trafiłem do Państwa z moją historią. Jestem akurat w apogeum swojego rozwoju, mam bardzo dobrą pracę, wszystko mi się układa poza tym zdrowiem. I teraz się mi już wszystko zawaliło. Myślę o eutanazji, o samobójstwie, znienawidziłem ten świat, Boga, żałuje że się urodziłem, jestem w strasznym stanie psychicznie. Nie chce tutaj udawać przed Państwem, tak jest. Pracuje z ludźmi chorymi, jestem kierownikiem rehabilitacji w jednym z obiektów w Świnoujściu, miałem też ludzi po usunięciu krtani u siebie, starałem się chorym zapewnić jak najbardziej domowe warunki u nas na bazie, by nie czuli tego medycznego zimnego ducha nad sobą, było super i wszystko runęło jak byłem w rozpędzie. 18 lutego jadę na oddział do Szczecina na mikrolaryngoskopie, boje się tego zabiegu bo to w znieczuleniu ogólnym, boje się duszności bo to moja fobia. Pobiorą mi wycinki a potem chyba po mnie bo skoro doktorka wyczuła pod palcami że chrząstka, to pewnie coś z tymi chrzęstniakomięsakami więc pójdę pod nóż. Dużo mógłbym jeszcze pisać ale to nie ma znaczenia. Jeśli kogoś uraził fakt, że nie mam jeszcze wyciętej krtani, a tu przychodzę to z góry przepraszam. Kilka osób, które tu poznałem a które mam na Facebooku, bardzo mi pomogły, wytłumaczyły, jesteście naprawdę kochanymi ludźmi. To tyle o mnie.