Krysiu, zgadzam się z Tobą całkowicie. Poruszyłaś szalenie ważny temat. Niestety w naszym kraju ta sfera opieki nad pacjentem nie działa dobrze, a właściwie nie istnieje. Lekarze, pielęgniarki- choćby najlepiej wykonywali swoją pracę – nie mają czasu, obowiązku i nie czują potrzeby, aby dotrzeć do pacjenta, jego obaw, lęku i mnóstwa wątpliwości. Wiem, że w każdym szpitalu jest na etacie psycholog kliniczny, który na zlecenie lekarza przeprowadza obserwację co do stanu emocjonalnego, potrzeb, obaw i wątpliwości pacjenta, udziela wsparcia psychicznego, jak również potrafi uspokoić i wyjaśnić, na czym polega choroba, jakie są jej konsekwencje, w jaki sposób z nią sobie radzić zwłaszcza, jeśli istnieje potrzeba zmodyfikowania dotychczasowego stylu życia. Pracownik socjalny z kolei powinien poinformować i pomóc w załatwieniu wszelkich formalności dotyczących zaopatrzenia w odpowiedni sprzęt oraz dokumentację rentową. Niestety- nie wszędzie tak jest. Wiem, że dobrze jest to zorganizowane na oddziałach ortopedycznych i rehabilitacyjnych, gdzie trzeba załatwić protezy kończyn, gorsety, wózki inwalidzkie itp.,- tam działa cały zespół: lekarz, pielęgniarka, rehabilitant, psycholog, pracownik socjalny, logopeda i td..
Natomiast w naszym wypadku- nikt z personelu nie widzi takiej potrzeby.
Tę lukę wypełniają wolontariusze- najczęściej pacjenci, którzy sami przeszli podobną operację i mają potrzebę, odwagę i serce, żeby pomóc innym w niedoli, pokazać na swoim przykładzie, że można żyć, funkcjonować, często dalej pracować , że można porozumieć się bez krtani – mówić…. inaczej… ale MÓWIĆ! A zapłatą jest uśmiech na ustach osób, którym się pomaga. Daje to energię i pozytywnie nastawia do dalszego funkcjonowania. Wolontariat to piękna inicjatywa, i wcale nie trzeba wstępować do żadnej organizacji. Wystarczy tylko dostrzec drugiego człowieka. Dzięki temu nikt nie jest zostawiony w przestrzeni szpitalnej samemu sobie, personel medyczny nie musi się angażować w działania, do których nie potrzeba specjalnych kwalifikacji, jedynie serca i chęci. Niestety takich wolontariuszy jest jak na lekarstwo. Nie każdy z nas miał to szczęście spotkać ich w tym najtrudniejszym momencie życia. Takimi ”szczęśliwcami” są pacjenci opolskiego oddziału, gdzie jednym z wolontariuszy jest nasz Mundek. Co tydzień odwiedza pacjentów i służy swoim czasem, wiedzą, doświadczeniem i radą. Wielki szacunek i uznanie mamy za to dla Ciebie Mundku.
Oprócz tych nielicznych wspaniałych osób- wolontariuszy- tę lukę wypełniają stowarzyszenia, które zrzeszają osoby po laryngektomii. Jest to wspaniała inicjatywa, o której istnieniu i działaniu niestety nie każdy dowiaduje się albo ma za mało informacji, żeby z niej skorzystać.
Dlatego taką wielką klamrą, która łączy i uzupełnia te wszystkie działania jest forum. Jak wielką może nieść pomoc- doświadczyłam na swoim przykładzie pięć lat temu. Oprócz wielkiej wiedzy na temat choroby,operacji, dalszego funkcjonowania, wyjaśnienia zwykłych codziennych problemów otrzymałam zrozumienie, wsparcie i otuchę od osób, które miały już za sobą tę wielką traumę. To dzięki forum stawałam się coraz silniejsza, pewniejsza. Mam wielki dług wdzięczności u tych wszystkich osób, które spotkałam na drodze swojego nowego drugiego życia.
Kochani, pomagajmy sobie w każdy możliwy sposób, bądźmy razem i dla siebie, otwórzmy się na innych. Czasami jedno słowo otuchy, podana dłoń, zwykła informacja o sobie, z którą się identyfikujemy- mogą okazać się bezcenne.
Na zakończenie jako zachęta do bezinteresownego zaangażowania się we wzajemną pomoc i wsparcie i motto niech posłużą słowa Jana Pawła II:
"Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi"