moja choroba ,,nowotwór złosliwy krtani ,przebiegla dla mnie w poczatkowej fazie z niedowierzaniem ,kurcze mnie to dopadło ,niemozliwe ,moze sie medycy myla .Atu pobranie wycinka i diagnoza niestety ,i jakos nie było czasu na rozpacz ,bo sam zdecydowałem ze musze byc silny ,bo bardzo chce zyc ,pomimo czekajacego kalectwa i tu zdecydowane wsparcie rodziny bez tkliwosci i rozpaczy ,.Musisz wytrzymac ,czekamy w nowej odsłonie na Ciebie ,jestesmy razem i nie damy sie ,i .w miare spokojnie przeszedłem operacje ,pole operacyjne dosc rozległe ,całkowite usuniecie krtani ,,i pewien incydent tuz po operacji w nocy ja stary żołnierz ,zaczełem bezgłosnie płakac gdyz zdałem sobie sprawe z faktu kalectwa i i pielegniarka anioł otarła mi łzy i pogładziłpo policzku,ale nie dostrzegłem która to z Pan ,,i ten fakt uspokoiłmnie i dał mi dodatkowo siłe do przetrwania najgoeszego momety i od tej chwili walcze i staram sie isc do przodu ,,i mam w btym nieszczesciu komfort ze nie ma przezótów i wyniki dobre wiec i bez radioterapi ,Zyjemy i ciesze sie kazdym dniem pomimo uperdliwosci rurki ,ale powoli ucze sie mówic,no i coraz czesciej zagladam do pracowni przymierzam dłuta ,i juz niebaewm troszku postrugam ,,czyli prawie ze normalnosc,,,.